piątek, 24 maja 2013

1.5

           Dni mijały monotonnie. Nikea zaprzyjaźniła się z Casperem puszczając w niepamięć incydent sprzed tygodni. Mało się zmieniało a kolejne dni zapowiadały się nieciekawie. W Akademii panował zaduch, mimo otwartych okien. Temperatura przekraczała trzydzieści stopni, a mimo to każdy musiał nosić szatę. Lekko przetarta szata Nikei nieznośnie plątała jej się pod nogami, gdy szła w tłumie na Arenę. Próbując ukryć lęk przed pojedynkami, przykryła w nawyku swój znak. Biały topór na czerwonym tle. Jej ojciec się nim strasznie szczycił, lecz Nikea nie widziała w tym sensu. Każdy w Akademii był z dobrego rodu. Jedne były zamożniejsze, a drugie uboższe. Dzieci z mieszczańskich lub chłopskich rodzin nie miały wstępu do Akademii, ani innych zakładów uczących. Zazwyczaj zadawanie się Wyższych z Nizinnymi było uznawane za hańbę. Nikea miała jednego przyjaciela spoza Rodów. Był on niskim chłopakiem, mającym ewidentny dryg do interesów. Mimo braku pieniędzy i wykształcenia znał miasto jak własną kieszeń. Wolał jednak wraz z Iką, swoim tygryskiem przebywać na uboczu, tam gdzie nikt nie mógł Nikei przyłapać na rozmowie z nim.
          Luke będzie ze mnie dumny, pomyślała dziewczyna wchodząc na Arenę. Ustawiła się rzędzie wraz z innymi kolegami z klasy. Dzisiaj oficjalnie wybierali towarzysza. Broń, która będzie przy nich aż do ich śmierci, nieodłączną część każdego Wojownika. Pan Gross, nauczyciel sztuk wojennych stanął na środku Areny, czekając aż ucichną wszystkie szepty.
- Witajcie - teatralnym gestem powitał nas wszystkich. - Jak dobrze wiecie, dziś jest dzień, który zadecyduje o waszych przyszłych losach. Mogę wam zagwarantować, że nigdy nie zapomnicie tego dnia. Każdy z was, ma przy sobie broń odziedziczoną po swojej rodzinie. - Nikea spojrzała na swój miecz, trzymany w dłoni. - Mam nadzieję, że dotąd obchodziliście się z nią bardzo szlachetnie, lecz to nie będzie broń, która zostanie z wami przez resztę życia. - przez tłum przeszedł okrzyk sprzeciwu. - Musicie sami wybrać, poczuć więź między wami, a bronią. Jest to nieodłączna część Wybrania. Przeszli przez nią zarówno wasi przodkowie jak i wy teraz. Zostawcie swoje dotychczasowe bronie i ustawcie się w kolejce. Jako pierwszą poproszę pannę Wilson. - Nikea spojrzała podejrzliwie na pana Grossa. Odłożyła swój miecz na ziemię i podeszła do nauczyciela. - Dobrze. - powiedział, gdy stanęła koło niego w pełni gotowa na czekające ją wyzwanie. Fala gorąca przeszła przez nią od stóp do głów. - Zrelaksuj się. - usłyszała głos nauczyciela. - Uwolnij swój umysł. - nagle Nikea poczuła się lekka jak piórko. - Pomyśl o walce, o ratowaniu ludzi. Pomyśl o demonach, przed którymi drżą miliony osób. Poczuj ich siłę. - w środku poczuła palący ją gniew. Tysiące przestraszonych dzieci bez rodziców. Głód, strach, śmierć. Bez strachu poczuła chęć pomagania tym ludziom, nawet jeśli oznaczało to walkę ze smokami. - Posłuchaj głosów. - do jej uszu dolatywały niezliczone dźwięki. Bicie serca ludzi wokół niej, śpiewanie pobliskich ptaków, dzwon bijący w kościele, szmer myszy na targu. -    Zobacz  światło. - Jej wzrok stał się ostry jak brzytwa. Widziała każdą rysę na szkle, każdy pieg i każdą zmarszczkę. - Powąchaj. - wokół niej unosiły się zapachy, których nigdy w życiu nie czuła. Ostry zapach ziemi, palący zapach słońca i łagodna morska woń. - Spróbuj.- przelatywały jej przez myśl smaki z dzieciństwa, ulubione  potrawy jej matki, częste  posiłki z Lukiem. - Poczuj. - nagle jej ręce przesunęły się w stronę pana Grossa. Oślepił ją blask, a chwile potem trzymała w dłoniach dwa złote miecze.
- Wilson... - Twarz pana Grossa wyrażała zdumienie. Na czole pogłębiła się jedna zmarszczka. - Bardzo... Otrzymałaś bardzo cenny dar.
- Dziękuję - wszystkie doznania, które Nikea miała, jakby się ulotniły.
- Możesz już iść. - ukłoniła się lekko i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia z Areny. - Um... Wilson! - odwróciła się. - Pielęgnuj ją... Mam na myśli Artemidę. Pielęgnuj ją.- zanim Nikea zdążyła zadać pytanie, nauczyciel przeprowadzał już Wybranie kolejnej osoby. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz