wtorek, 13 sierpnia 2013

1.55

    Idąc przez park w starym i już podziurawionym płaszczu Nikea rozglądała się wokół drzew. Jej brudne buty klapały o bruk przy każdym kroku. Zeszła na trawę i usmarowała policzek ziemią. Musiała wyglądać jak każda inna osoba w parku, nie chciała się wyróżniać.  Włosy miała związane w solidny kok schowany pod ciemno brązowym beretem. Lekko uśmiechnęła się do przechodzących koło niej starszych panów.  Usiadła na ławce i dyskretnie spojrzała na zegarek. Jeszcze dziesięć minut.
   Jak to się stało, że się tutaj znalazła? Było to dawno temu, lecz dokładnie pamięta ten dzień, gdy po raz pierwszy zobaczyła Luke'a. Miała wtedy siedem lat i właśnie wymknęła się z Akademii szukając potworów w lesie. Błądziła ścieżkami i potykała się o korzenie drzew, gdy natknęła się na niewielki szałas zbudowany z lichych gałązek. Dobyła swojego drewnianego mieczyka i zamachnęła się. Gałązki poleciały na ziemię, odkrywając chłopca, który opiekował się wiewiórką. Miał zwykłe, brązowe włosy, które niczym nie różniły się od włosów innych ludzi, lecz całą uwagę przykuwały jego oczy. Lśniące, błękitne oczy. Schowała dłoń za siebie i przyklękła obok chłopca. Przedstawił się jako Lucian ale chciał, aby nazywano go Luke. Od tamtej pory, Luke był jej najlepszym przyjacielem. Mimo faktu, że Nikea należała do jednego z Rodów zawsze się z nią spotykał. Obydwoje musieli się ukrywać, ponieważ, gdyby ktoś ich razem znalazł, musieliby ponieść konsekwencje. Osoby z różnych warstw społecznych nie mogły się ze sobą porozumiewać w innych relacjach niż sługa-pan. To było zabronione.
    Będąc w slumsach, Nikea próbowała się przystosować do otoczenia. Wystarczyłoby, że ktoś zobaczyłby ją razem z Lukiem, gdyby była w szacie Akademii, a Luke miałby poważne kłopoty. Zdecydowanie większe niż Nikea. Osoby bez rodowodu były traktowanie jak nic nie znaczące śmiecie. Dlatego też, miała na dłoniach poszarpane rękawiczki, które skutecznie zakrywały znak na dłoni.
    Nagle, ktoś usiadł obok niej.
- Kopę lat - siedzący  obok chłopak uśmiechnął się promieniście.
- Luke
- We własnej osobie.
 Chodź, przejdziemy się po lesie, co ty na to?
- Z chęcią.
Mijały godziny, a Nikea chodziła po lesie z Lukiem, jej najlepszym przyjacielem, wspominając dzień, w którym zobaczyli się po raz pierwszy.